poniedziałek, 16 września 2013

bardzo spierdalaj

policzki od Bourjois

jesienią kupię sobie rękawiczki w kolorach liści i będę miała na imię Autumn. [na pewno wyrosną jej kręcone rude włosy] chciałabym biegać w sweterkach koloru słoneczników i być taka chuda jak zasuszone w książkach koniczyny

muszę wyjść z domu, bo kurzę się jak książki, których od dawna nie czytam. choćby po róż na policzki od Bourjois albo usiądę pod śliwką i je policzę. albo wezmę gaję i anioła, moją najnowszą bajkę i poczytam na łóżku

herbatki z żurawiną?

- herbatki z żurawiną? - spytał, sięgając po puszkę z rumowymi ciastkami. 
kuchnię od pokoju dzielił tylko wykuty w ścianie łuk, w którym znajdował się drewniany drążek. pięła się po nim trzykrotka, przewiązana błękitnymi wstążkami. przy suficie tańczyły motyle. pod łukiem znajdowała się kanapa, na której Jula oglądała telewizję.
- Jula! - zawołał, wychylając się zza kuchni
- Julka...
Jula siedziała na kanapie, opierając przedramiona na kolanach. jej dłonie zwisały bezwładnie, a jasna grzywka spadała na zapłakane oczy.
- słoniki, które są nieszczęśliwe umierają - powiedziała, patrząc na Bestię pustymi, spopielałymi oczami
- Julka... 

rzęsy mi parzy

tęsknię z brzegu papierowego kubka, w którym piję kawę na brzeg Twojego, ze Starego Miasta na Kozanów