niedziela, 19 maja 2013

nielotem

częściej opowiadam swój nastrój warkoczami różowej wełny, czy włosami zwiniętymi jak ślimacze muszelki, niż metaforami. grzebię pierwsze zdania na białych serwetkach popularnych restauracji. nie stawiam znaków interpunkcyjnych, by kiedyś je skończyć. tak jak teraz

3 komentarze:

  1. Po przeczytaniu powyższych słów przypomniała mi się pewna postać z anime (nie pamiętam ani tytułu ani imienia postaci), która każdy swój nastrój wyrażała fryzurą- zmieniała wszystko, nawet kolor włosów... Czasem metafora potrafi być bliska, niekoniecznie musi posługiwać się zawiłą retoryką :)

    OdpowiedzUsuń
  2. czytajac Twoje słowa rodzi się we mnie marzenie, byś kiedyś napisała coś o mnie.

    OdpowiedzUsuń
  3. mój nastrój wyraziłam dziś ubierając się w za dużą męską bluzę. krzątałam się, zlizywałam sól i cukier z palców, gotowałam. dawno nie czułam się tak.. swobodnie. (Twoje włosy zwinięte w ślimacze muszelki muszą być wyjątkowe)

    OdpowiedzUsuń